Powiedzenie "podróże kształcą" ma swój głęboki sens i tego się trzymam - mówi autorka i zabiera nas na wyprawę. Ciekawe, wnikliwe, z dystansem, a przede wszystkim z wrodzonym poczuciem humoru opowiada o tym, co drogie jej sercu. Ale tez o tym, co tylko pozornie jest zwyczajne. Tytułowe szczęśliwe wyspy to nie tylko zakątki na całej kuli ziemskiej, odwiedzane przez pełną pasji aktorkę. To także spokojne przystanie, do których wracamy we wspomnieniach: ludzie, chwile, przedmioty i miejsca - kotwice łączące nas mocno z przeszłością, z najmilszym światem. To opowieści o przyblokowym podwórku i dziecięcych zabawach, wspomnienia codziennego życia, dawnego smaku chleba, truskawek i wody z saturatora, anegdoty związane z ludźmi i sprawami, do których po latach, tak jak autorka, lubimy powracać - jak do bezpiecznej przystani.
Jakim człowiekiem może stać się kobieta, silnie poturbowana przez wojnę, która wyrzekła się wszystkiego dla miłości?
Kalina prawie nie zna własnej matki - Marianna nigdy nie pozwoliła, by ktokolwiek, włącznie z córką, poznał jej przeszłość i zrozumiał życiowe motywacje. Dlatego Kalina, choć jest już dorosłą kobietą, nadal w głębi serca pozostaje małym, skrzywdzonym dzieckiem. Zagubionym, samotnym i niepewnym swojego miejsca w świecie.
Już nie ma sielskiego dworu wśród rozkołysanych, mazowieckich pól, a niezwykłą atmosferę ostatniego, przedwojennego lata zatarła w pamięci późniejsza zawierucha. Marianna jest zagubiona w nowej, siermiężnej rzeczywistości i nie potrafi uporać się z noszoną w sercu tajemnicą. Ale los nie pozwoli jej być biernym obserwatorem życia.
Kalina jest żoną, matką. ale dopiero gdy na jej drodze staje Maciej, musi się rozliczyć sama ze sobą.
Upalne lato Kaliny pewnymi watkami nawiązuje do Upalnego lata Marianny (choć książka jest odrębną całością). Tym razem autorka przenosi czytelnika w sugestywnie naszkicowany świat końca lat sześćdziesiątych.